I FOLLOW RIVERS 24/JANUARY/2016

Po kilku zmianach, wytarciu zabrudzonej witryny, umyciu kilku okien i odkurzeniu tu i ówdzie chyba oficjalnie otwieram. Serio, oficjalnie, bez żadnej ściemy (czemu mam wrażenie, że całe to zdanie ocieka sarkazmem). Motyw jest taki, że zaczynając "od nowa" w lipcu, zeszłego roku, nie byłem do końca mentalnie i fizycznie gotowy na prowadzenie bloga. Po zebraniu cierpliwości i wytrwałości złapałem za aparat, a skutki dalszych wydarzeń możecie oglądać poniżej. Zdjęcia z poprzedniego postu zjadł google i nikt nie wie czemu... Mam nadzieję, że smakowało.
Ostatnio udało mi się zaobserwow bardzo ciekawą zależność. Zależność między zimną i innymi ludźmi. 
a) Wielu ludzi zima przyprawia o depresję i skrajne i za razem głównie negatywne emocje (smutek, histeria, frustracja). Jednym słowem czarna rozpacz. 
b) Inni mają jej po prostu dość "bo zimno" i nie idzie włożyć na siebie więcej niż cztery swetry, ale nadal kombinują z warstwami tym samym ograniczając możliwości poruszania kończynami, a to prowadzi do bezsilności i z powrotem lądujemy w punkcie "a". 
Trzeci przypadek jest czymś co odkryłem zaraz po dwóch poprzednich, a jedyną osobą u której to zaobserwowałem jestem ja sam. Jeżeli przychodzi do pór roku to żadna nie inspiruje mnie tak mocno jak piękna biała zima (a tak się złożyło, że właśnie nas zastała). Wszystko staje się ciche i zupełnie inne niż wcześniej. Moje ulubione noce staja się jeszcze dłuższe, a potem przychodzi wena i nagle mam jej na pęczki. Lepiej się rysuje, lepiej się pisze, robi zdjęcia i muzyki też się jakoś lepiej słucha. 
Tym oto sposobem wystartowałem po raz kolejny, choć wydaje mi się, że tym razem z większą energią. Nie pamiętam keidy ostatnio edytowanie zdjęć sprawiało mi tyle radości  Tak naprawdę to nie pamiętam czemu zrobiłem sobie czteroletnią (może trzyletnią, z tego wszystkiego zapomniałemprzerwę od blogowania. Pewnie dopadło mnie zmęczenie materiału, a jeśli nie to po prostu zmęczenie. Na chwilę obecną gorączkowo przeszukuje ebayamzaon i etsy w poszukiwaniu brakujących mi wigów, ubranek, obuwia i innych dobroci. Jest jedno ale. Finanse. Niestety przyszedł ten czas kiedy, o moje bezlitosne finanse, spotykamy się w cztery oczy. Teraz zostawiam was ze zdjęciami i piosenką, a sam zajmę się planowaniem kolejnych zdjęć bo pomysły przelatują przez moją głowę jak szalone. 



1 comment:

  1. Czytam to właśnie po 1 w nocy, czując pustkę po niedokończonym projekcie(czasem trzeba spac) i aż "kwiknęłam" ze szczęścia! :D Myślałam ostatnio sporo o tych wszystkich blogach, sama myślałam o powrocie, miło widzieć "znajomą twarz" znowu! Mam nadzieję, że sie rozkręcisz i bedzie to impuls dla reszty starych, dobrych blogerów :)

    ReplyDelete